Niniejsza strona korzysta z ciasteczek (cookies).
Zobacz szczegóły.

Informacje

W obronie emerytur mundurowych

2020-08-06

Zgodnie z porzekadłem ludowym pierwsza jaskółka nie czyni wiosny, ale zawsze jest jakąś nadzieją i zapowiedzią w tym przypadku sprawiedliwości, powrotu do praw emerytalno-rentowych oraz praw nabytych.Poniżej przedruk z Dziennika Gazeta Prawna o pierwszym przywróceniu prze BER MSW emerytury zmniejszonej przez ustawę dezubekizacyjną.

Minister wyrównał esbecką emeryturę
Wypłacone wyrównanie od 2017 r. i ponowne ustalenie wysokości świadczenia, z pominięciem ustawy zaopatrzeniowej z 2016 r. to efekt wyroku Sądu Apelacyjnego w Rzeszowie

Paulina Nowosielska
paulina.nowosielska@infor.pl

Zakład Emerytalno-Ren­towy MSWiA (ZER) wypła­cił wyrównanie za okres od 1 października 2017 r. do 31 sierpnia 2020 r., a od 1 września 2020 r. ponow­nie ustalił wysokość eme­rytury byłemu funkcjona­riuszowi, którego objęła tzw. ustawa dezubekiza- cyjna. To prawdopodobnie pierwsza taka sytuacja w Polsce. - Potwierdzam, wyrównanie należności wpłynęło na konto - mówi Zbigniew Drozd, pełniący służbę przed 1990 r. w mi­licji na stanowisku w wy­dziale łączności, a po 1990 r. - w policji.

Podstawą tej decyzji jest wyrok, jaki zapadł przed Są­dem Okręgowym w Rzeszo­wie, przyznający skarżące­mu decyzję ZER prawo do renty i emerytury policyj­nej w pełnej wysokości, czyli sprzed obowiązywa­nia ustawy z 2016 r. Zakład złożył wprawdzie apelację, jednak sąd wyższej instancji w całości ją oddalił.

Zbigniew Drozd nie kry­je zaskoczenia, bo wyrok sądu apelacyjnego w jego sprawie zapadał w połowie lipca, w trybie przewidzia­nym specustawą covidową, czyli na posiedzeniu niejawnym. - Patrząc po i tym, jak dotychczas bie­gła moja sprawa i inne, podobne, kalkulowałem, że na apelację będę czekał dwa lata - mówi. Opowiada, że w 1986 r. został przyję­ty do MO na etat starszego inżyniera Sekcji I Przewo­dowej Wydziału Łączności. Głównym sprzętem, jakim się zajmował, była centra­la telefoniczna służąca do połączeń jawnych, przeznaczona dla Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrz­nych w Krośnie i abonentów z zewnątrz. W 1990 r. został mianowany na stanowisko w policji, a w 2011 r. prze­szedł do ABW, gdzie praco­wał jeszcze dwa lata, zanim przeszedł na emeryturę.

Dokładna analiza akt
Jego batalia przed sądami trwała trzy lata, a zaczęła się od złożenia odwołania, od decyzji dyrektora ZER do sądu okręgowego. - Cho­dziło o pieniądze, bo usta­wa obniżyła mi emeryturę przeszło trzykrotnie. Ale nie tylko. Zostałem potraktowany jak funkcjonariusz peł­niący służbę na rzecz tota­litarnego państwa - mówi. I jak podkreśla, ZER, obni­żając mu emeryturę, dzia­łał w oparciu o niezgodną, z prawdą informację wystawioną przez IPN. Do pracy na rzecz totalitarnego państwa zaliczono mu cztery lata i cztery miesiące. - Nie służyłem na rzecz totalitarnego państwa, ustawa mnie nie dotyczy, nie wymienia i wydziałów łączności.

Do takiego stanowiska przychylił się Sąd Okręgowy w Rzeszowie. Przyznał, że ma świadomość skierowania przez SO w Warszawie pytań o konstytucyjność zapisów ustawy do Trybunału Konstytucyjnego. Tym niemniej uznał, iż ma uprawnienie do samodzielnego i orzekania. Co więcej – nie jest związany treścią infor­macji z IPN. W uzasadnie­niu stoi więc: „W przypadku wnioskodawcy zakwalifikowano jego służbę w Wydziale Łączności WUSW w Krośnie jako służbę na rzecz totalitarnego państwa tylko dlatego, że jego stanowisko było usytuowane w tym i wydziale z pominięciem, że art. 13b określa, iż za osobę wykonującą pracę na rzecz państwa totalitarne­go uznaje się osoby wyko­nujące czynności operacyjno-techniczne niezbędne w działalności Służby Bez­pieczeństwa - Zarząd Łącz­ności, od dnia 1 stycznia 1984 r.” Tymczasem z anali­zy akt wyłania się wyłącznie pomocniczy charakter wy­konywanej przez niego pra­cy i nie zostało wykazane, by wykonywał on „czynno­ści operacyjno-techniczne”. Z przywołanych w uzasad­nieniu materiałów wynika, że wśród najwyższych funk­cjonariuszy MSW w latach 1984-1985 istniały wątpliwości, czy istotnie zarząd łączności powinien być usy­tuowany w pionie SB, skoro nie zajmuje się pracą opera­cyjną, a służą w nim funk­cjonariusze MO.

Sąd argumentował, że w projekcie ustawy z 2016 r. autorzy wskazują na konieczność „zniesienia przywilejów emerytalno-rentowych wynikających z faktu wysokich uposażeń, jakie państwo komunistycz­ne zapewniało funkcjona­riuszom aparatu bezpie­czeństwa, zwłaszcza tym, którzy wykazywali się gor­liwością”. Natomiast wnio­skodawca prawa emerytal­no-rentowe uzyskał w 2013 r. i w kontekście jego sprawy powyższe uzasadnienie nie znajduje odniesienia. I da­lej: „przez wprowadzenie nowych zasad obliczania świadczeń doszło do potrak­towania ubezpieczonych zbiorowo, bez uwzględnie­nia indywidualnych sytuacji funkcjonariuszy, w tym tych, którym państwo wystawi­ło świadectwo przydatno­ści zawodowej i moralnej do służby w demokratycz­nej Polsce”.

Zastosowanie wobec tego byłego funkcjonariusza ustawy z 2016 r. narusza, zdaniem sądu, konstytu­cyjne zasady ochrony praw nabytych, sprawiedliwości społecznej, zaufania obywa­tela do państwa i tworzone­go przez nie prawa, prawa do ochrony dobrego imienia oraz zabezpieczenia spo­łecznego. Na tej podstawie sąd zmienił zaskarżoną de­cyzję ZER, przyznając prawa do emerytury i renty inwa­lidzkiej obliczonych z pomi­nięciem ww. ustawy zaopa­trzeniowej.

- Postanowiłem toczyć batalię o dobre imię. Mia­łem dosyć pomówień w me­diach społecznościowych. Poza walką o świadcze­nia, wystąpiłem do sądu okręgowego z wnioskiem o wszczęcie wobec mnie postępowania lustracyjne­go, ale umorzono je - opo­wiada pan Zbigniew.

Pełne zaskoczenie
Takich osób jest więcej. W samym województwie podkarpackim - ponad 60. Byłych łącznościow­ców. Wszyscy chcieli się zlustrować. Ale doszło tyl­ko do czterech procesów.

- W tym mojego. Skąd to wyróżnienie? Nie wiem, bo sytuację mamy identyczną - opowiada Andrzej Lizut. On też został objęty usta­wą dezubekizacyjną, wygrał sprawę w I instancji. Wyli­cza, że spośród wszystkich milicyjnych funkcjonariu­szy łączności, którzy poszli do sądu, w skali kraju odby­ło się 28 spraw w I instancji, z czego 27 wygranych. – No i teraz ta jedna apelacja na 3 tys. osób objętych w tej gru­pie ustawą. Idzie ku dobre­mu. Szkoda, że tak wolno.

- Sąd uznał, że nie ma powodu zawieszania postę­powania do czasu rozstrzy­gnięcia przez TK - mówi wiceprezes SA w Rzeszo­wie Dariusz Mazurek. Zaraz jednak dodaje, że praktyka w Polsce jest różna. Szczegól­nie w sprawach, gdzie stro­ny nie wniosły zażalenia na zawieszenie postępowania. W tym przypadku w uzasad­nieniu sąd wyższej instan­cji nie tylko w całości odda­lił apelację ZER, ale skłonił się do zasady, że sądy mogą stosować rozproszoną kon­trolę konstytucyjności usta­wy. Do tego jest to już druga ustawa dezubekizacyjna po­nownie obniżająca świadcze­nia. - Zdaję sobie sprawę, że ta tematyka ma polityczne podłoże. Jedni mówią o spra­wiedliwości dziejowej, inni o karygodnej odpowiedzial­ności zbiorowej. Również tu jeden sędzia zgłosił zdanie odrębne. W skali kraju po­dobnych postępowań toczy się wiele i nie ma wspólnej linii orzeczniczej, co powo­duje, że jedne rozstrzygnię­cia zapadną w kraju, a inne zapewne trafią przed euro­pejski trybunał.

Arkadiusz Mularczyk nie kryje zaskoczenia nie tylko wyrokiem apelacji, ale i jego wykonaniem przez ZER. - Nie słyszałem o sprawie. Myślę, że powinna być za­wieszona do czasu decyzji trybunału - mówi poseł PiS, który jako przedsta­wiciel Sejmu przekonywał niedawno właśnie przed TK, że zapisy ustawy nie naruszają konstytucji. Jego zdaniem celem ustawy było usunięcie dyspropor­cji w wysokości świadczeń między byłymi funkcjona­riuszami a innymi osoba­mi pobierającymi świadcze­nia w ramach ubezpieczeń społecznych. - W związku z jednoznacznie naganną oceną pracy byłych funkcjo­nariuszy - podkreślał.

Tomasz Oklejak, naczel­nik wydziału spraw żołnie­rzy i funkcjonariuszy w Biu­rze RPO, mówi, że rzecznik coraz częściej przystępuje do takich postępowań przed są­dami. - W uzasadnieniach, które są wydawane, sędzio­wie powołują się m.in. na konstytucję i zapisy prawa międzynarodowego – dodaje. - To argumentacja nieza­leżna od pytań SO w War­szawie, w sprawie których od 2,5 roku milczy TK.

Sprawiedliwość po latach czy tępe narzędzie
Ustawę dezubekizacyjną uchwalono 16 grudnia 2016 r. Ustawa ponad 43 tys. osobom radykalnie obniżyła świadczenia emerytalne i rentowe. Zgodnie z art. 15C emerytura wynosi o proc. podstawy wymiaru za każdy rok służby na rzecz totalitarnego państwa. A ta ustalona za lata w demokratycznej Polsce nie może być wyższa niż miesięczna kwota prze­ciętnej emerytury z ZUS. Najbardziej skutki odczuli więc ci, którzy przepra­cowali w służbach po 1990 r. 20 i więcej lat. Dziś na rękę nie dostają więcej niż ok. 1,8 tys. zł.

Zdaniem twórców ustawa ma na celu „zniesienie przywilejów emerytalno-ren­towych wynikających z faktu wysokich uposażeń, jakie państwo komunistyczne zapewniało funkcjonariuszom aparatu bezpieczeństwa, zwłaszcza tym, którzy wykazywali się gorliwością”. Jednak np. przed Sądem Apelacyjnym w Warszawie toczy się proces człowieka, który dostał nakaz pracy i był to jedyny okres, jaki mu zakwalifikowano do działania na rzecz totalitarnego państwa. Jest też sprawa mężczyzny, który był w służbie przed lipcem 1990 r. dokładnie cztery dni.

Całość w:
Dziennik Gazeta Prawna 6.08.2020 s.A4

Stowarzyszenie Emerytów i Rencistów Policyjnych w Elblągu 2013 | ul Królewiecka 106
Projekt i wykonanie: Noatun