Niniejsza strona korzysta z ciasteczek (cookies).
Zobacz szczegóły.

Informacje

Żołnierze wyklęci inaczej widziani.

2014-06-09

Zmiany polityczne po 1989 r. spowodowały nagonkę ugrupowań prawicowych na poprzednią Polskę czyli PRL, jej dokonania, negację osiągnieć a także na ludzi służących w tamtych „niesłusznych” instytucjach ochrony porządku publicznego. Usłużne media widza tylko jedna stronę medalu a IPN instytucja badająca historię też widzi tylko jedną stronę, walkę i męczeństwo „żołnierzy wyklętych” pomijając milczeniem jednak całość ich dokonań. Dlatego ucieszył mnie fakt że w Dzienniku Trybuna opublikowano otwarty list do Prezydenta RP Pana Bronisława Komorowskiego w tej sprawie. List prezentowany poniżej jest autorstwa Pani Krystyny Badurka-Rytel.

Karol Wyszyński

Wyrok śmierci wykonano za gorliwa pracę dla Polski Ludowej.

Są miejsca na świecie, gdzie nie umiera się za prawdę. I to może jest ważne kryterium , żeby uznać, że to jest dobre miejsce
Leszek Kołakowski


Otrzymałam niedawno książkę za którą autorowi grożono śmiercią. Pan Bazyli Pietruczuk, który był uprzejmy przysłać mi opracowana i wydaną własnym sumptem książkę pt. „Księga Hańby”, przyznał się, że za tę publikację obiecano mu „śmierc Ceausescu”.

Krystyna Badurka-Rytel

Szanowny Pan
Bronisław Komorowski
Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej

Z olbrzymiej ilości przytoczonych w książce ofiar „żołnierzy wyklętych” wybrałam tylko rodziny, gdzie zamordowane zostały również dzieci.

25.XI.1944 r. na kolonii Buchwałowo pow. sokolskiego oddział Armii Krajowej wymordował rodzinę Chlabiczów: Michał lat 50, jego żona Marianna lat 42 oraz ich córki: Wiera lat 15, Helena lat 10, Anna lat 7, Niuta lat 5, Mikołaj lat 2, nieochrzczone jeszcze dziecko 6-tygo- dniowe, Aleksander Chlabicz, brat Michała lat 60, Maria Chlabicz, żona Aleksandra lat 50.1 ranili: Annę Chlabicz lat .17, Ninę Chlabicz lat 10 oraz chłopca lat 16 o nieznanej tożsamości.

6.XII.1944 r. we wsi Miłkowice pow. bielskiego oddział AK zamordował 10 osób - matkę i córkę Grzegorza Jarockiego, żonę i dwoje dzieci Michała Bojara, Stanisława Maksymiuka i jego matkę oraz trzy kobiety pochodzące z Sokołowa Podlaskiego.

13.II.1945 r. w Drozdowie powiatu łomżyńskiego bojówka AK wrzuciła granaty do mieszkania M. Grzędy. Następnie bandyci weszli do mieszkania i strzałami z pistoletu pozbawili życia: Marcela Grzędę - lat 62, Lucjana Pińkowskiego - lat 13, Witolda Pińkow- skiego - lat 11, Zofię Pińkowską - lat 7.

17.II. 1945 r. w Sokołach, powiat wysokomazowiecki, bojówka AK „Huzara” i „Zemsty” dokonała napadu na dom zamieszkany przez obywateli narodowości żydowskiej. Zabito sześć osób, w tym czteroletnie dziecko.

8.III.1945 r. na kol. Czarna Średnia pow. Bielsk Podlaski 10-osobowa bojówka AK-WiN wymordowała rodzinę Maksymiuków: Aleksander lat 45, Aleksander lat 18, Władysław lat 5 i Eugenia lat 11.

4.VI.1945 r. banda WiN zamordowała Pawła Wasilewskiego, jego żonę i 3-letnie dziecko we wsi Sadek, powiatu sokolskiego.

7.VI.1945 r. we wsi Gawrychy powiatu łomżyńskiego bojówka NSZ wymordowała 6-osobową rodzinę Rybińskich: Stanisław - lat 49, członek ZSL, Józefa (gospodyni domowa) - lat 45, Kazimierz (robotnik) - lat 26, Juliana lat 9, Witold - lat 8 i Leokadia (nauczycielka) - lat 21.

21.VI.1945 r. we wsi Krejwiany powiatu sokolskiego członkowie bandy WiN uprowadzili gajowego Wiktora Szyszko, jego żonę Stefanię i ich 8-let- nią wychowankę, Stefanię Godlewską, których rozstrzelali w lesie.

22.VIII.1945 r. we wsi Janczewo, powiatu łomżyńskiego bojówka pod dowództwem Cz .D. ps. „Tygrys” podpaliła budynek mieszkalny, w którym spłonęły żywcem trzy osoby, w tym dwoje dzieci.

16.XII.1945 r. we wsi Chilimony powiatu sokolskiego 40-osobowa banda WiN zamordowała czterech jej mieszkańców - z rodziny Szczerbaków: Józefa - lat 67, Bazylego - lat 28, Marię
lat 3 oraz Jakuba Janucika - lat 58.

29.I.1946 r. banda „Burego” we wsi Zaleszany pow. bielskiego od godz.- 6 rano do 14 odpoczywała. O godz. 14 spędzono wszystkich mieszkańców wraz z dziećmi do domu Dmitra Sacharczuka i banda z automatami podpaliła go. Inni członkowie bandy w tym czasie pociskami zapalającymi podpalali zabudowania wsi. Po upewnieniu się, że chata z ludźmi spłonie, bandyci się oddalili. Spłonęło żywcem 14 osób, w tym siedmioro dzieci. Wśród dzieci były: Sergiusz Leończuk - lat 1, Nadzieja Leończuk - dwa tygodnie, Michał Ni- czyporuk - lat 16, a kobieta o nazwisku Niczyporuk spłonęła z nienarodzonym płodem, którego głowa wystawała z zesmażonego brzucha matki.

7.IV1946 r. bojówka bandy „Huzara” na kolonii Michałki pow. wysokomazowieckiego zamordowała 4-osobową rodzinę Wincentego Wójcika, to jest rodziców i dwoje dzieci. Przy zwłokach pozostawili kartkę z napisem: „Za współpracę z demokracją”.

27.V.1946 r. członkowie bojówki „Klona” (B.J) uprowadzili i zamordowali mieszkańców wsi Płaska pow. augustowskiego: Teofilę Malczewską lat 50, jej syna Zygmunta lat 15, córkę Władysławę lat 17. Zbrodni dokonali „Gabryś” (M.G) i „Lot” (E.K).

16.VIII.1946 r. bojówka „Żbika” w nocy w gajówce Kordon leśnictwa w Pietkowie zamordowała gajowego Jana Adamskiego, jego żonę Stefanię, Stanisława Sawickiego lat 10 i Stanisławę Sawicką lat 13 oraz mężczyznę Antoniego Znajdę. Gajówkę spalono razem z ofiarami.

22.11.1947 r. bojówka NZW dowodzona przez „Rolę” we wsi Łady Borowe pow. łomżyńskiego zamordowała: Aleksandra Mozolewskiego - lat 55, Wiesława Mozolewskiego - lat 9, Helenę Mozolewską - lat 28, Sabinę Mozolewską - lat 6, Stanisławę Myślińską lat 42, Aleksandra Myślińskiego - lat 16, Stanisława Myślińskiego - lat 18, Wiesławę Myślińską - lat 9 i Józefę Zaniewską - lat 45.

16.V1947 r. grupa „Młota” uprowadziła Władysławę Bartoszuk i jej 8-let- nią córkę - mieszkanki wsi Burchaty oraz Marię Danieluk ze wsi Bujnowo pow. bielskiego.

11.VI.1947 r. trzej członkowie bojówki „Żbika” we wsi Piętki-Gręzki pow. wysokomazowieckioego wyprowadzili za wieś i zamordowali koło wsi Dmochy Tadeusza Piętkę - lat 14.

2.VII.1947 r. bojówka „Roli” pod dowództwem „Sokolika” zamordowała troje mieszkańców wsi Łady-Borowe pow. łomżyńskiego: Marię Grudowską - lat 40, Julię Grzymałę - lat 61 i Tadeusza Grądowskiego - lat 16.

2.VII.1947 r. bojówka „Sokolika” we wsi Wybrany gmina Puchały pow. łomżyńskiego zamordowała: Stanisława Olechowskiego - lat 52, Jadwigę Olechowską - lat 24, Helenę Olechowską - lat 21, Czesława Olechowskiego - lat 19 i Zofię Olechowską - lat 24.

1.VIII.1947 r. we wsi Jabłoń-Piotrowce pow. wysokomazowieckiego bojówka „Cygana” strzałami w tył głowy pozbawiła życia następujące osoby: Paweł Płoński - lat 61, Wiktoria Płońska - lat 44, Jadwiga Płońska - lat 17, Irena Płońska - lat 16 i Helena Płońska - lat 12 za to, że Paweł Płoński wraz z synem bandycie ps. „Zemsta” nie dali konia z wozem.

24.IX.1947 r. bojówka grupy „Huzara” dowodzona przez W.B. ps. „Ponury” we wsi Gąsówka-Oleksin zamordowała Marię Górską, jej dwoje dzieci: - Zofię i Czesława oraz osobno - Czesława Falkowskiego (pow. wysokomazowiecki).

Z książki „Wiara i Wina” Jacka Kuronia: W 1945 roku chore na gruźlicę dzieci żydowskie, przez całą wojnę ukrywane pod podłogami, jechały do Zakopanego. Na Obidowej zatrzymali je chłopcy „Ognia” i ten kazał wszystkie rozstrzelać...

Tym dzieciom należy się pamięć

Panie Prezydencie,
Czy zbrodnie dokonane na dzieciach przybliżały niepodległość Polski? Czy były aktem odwagi ? Czy były zgodne z Dekalogiem?
Dlaczego zatem sprawców tych mordów czci się w obecnej Rzeczypospolitej jako patriotów, bohaterów i obrońców wiary katolickiej?
Czy nie sądzi Pan, Panie Prezydencie, że tym dzieciom należy się pamięć?
W związku z minionym niedawno Dniem dziecka zapewne wielu obywateli Rzeczypospolitej, którzy byli dziećmi podczas okupacji i w pierwszych latach powojennych, zamyśli się nad swoimi przeżyciami w tamtym okresie. Ja byłam właśnie dzieckiem wojny i wiem, jak bardzo trudne, a czasami wręcz dramatyczne to były przeżycia.

W dwutygodniku „Pracownik Stolicy” (kwiecień 1946) pani Irena Sendlerowa, wówczas pracownik Wydziału Opieki Społecznej, pisała: Ten, kto widział Warszawę w dniu 17 stycznia 1945 r., nie mógł jej ocenić inaczej, jak umarłe miasto i miasto umarłych zarazem. Dopalające się szczątki domów, zniszczonych przez barbarzyńcę jeszcze na chwilę przed odwrotem, gruzy, a wśród nich krzyże, mnóstwo niepogrzebanych ciał - wszystko to składało się na niesamowity obraz. Taka była przed rokiem stolica Polski.

Dalej notowała tak: Mimo że okres wojny spowodował przewartościowanie pewnych wartości, stoimy na stanowisku nienaruszalności zawsze aktualnych problemów. Do takich w pierwszym rzędzie zaliczamy konieczność wydźwignięcia człowieka do poziomu pełnowartościowego obywatela o dużym poczuciu godności osobistej i odpowiedzialności za swoje czyny. Dlatego musimy przede wszystkim zmobilizować wszystkie siły do wyrwania dziecka z otchłani nędzy i nieszczęścia, w jakie popadło przez wojnę. Aby to osiągnąć, muszą ze sobą współdziałać cztery czynniki: rodzina, państwo, samorząd i społeczeństwo. Tylko harmonijne i świadome współdziałanie tych czynników zapewni prawidłowy rozwój fizyczny i psychiczny dzieci i młodzieży, przygotowując do pracy tych, którzy dalej poprowadzą odbudowę naszego państwa...

Dziś nie ma już dziecka w Warszawie (rok 1946! - mój dopisek), o którego potrzebach nie wiedzielibyśmy. W opiece nad dzieckiem i młodzieżą prześcignęliśmy dziś okres zdobyczy z czasów przedwojennych i okupacji.

Pani Irena Sendlerowa miała szczęście. W Warszawie nie znalazł się żaden „prawdziwy”Polak, żaden żołnierz z ryngrafem, który by jej za te poglądy i za działalność „odpowiednio” odpłacił. Na Podlasiu, gdzie ja mieszkałam, miałaby szansę zginąć od kuli albo w nurtach Bugu. Przy zwłokach byłaby zapewne kartka: „Wyrok śmierci wykonano za gorliwą pracę dla Polski Ludowej”.

Hołdy dla bandytów
W lasach Podlasia całe hordy „herosów” rozprawiały się z ludźmi, którzy zajęli się organizowaniem gmin, urzędów, szkół, komisariatów milicji. Byli to m. in.:
zdegenerowani przez wojnę, okrutni partyzanci z terenów wschodnich, z oddziałów „Łupaszki”,
owładnięci obłąkańczą ideologią „Wielkiej Polski” podlascy narodowi katolicy,
bojówki Narodowych Sił Zbrojnych zorganizowane po rozwiązaniu Armii Krajowej,
miejscowi bandyci i rabusie.
W powiecie sokołowskim napadnięto 16 razy na urzędy gminne, zniszczono całą dokumentację, zamordowano czterech naczelników gmin (tak zginął mój ojciec, Feliks Badurka, były żołnierz AK, ojciec pięciorga dzieci). Ludność miejscowa oczekiwała pomocy państwa. Niemcy zabrali ze sobą konie, wsi groził głód. Najbardziej cierpiały dzieci. Były zabiedzone, często chore lub kalekie po wojnie. Konieczne było jak najszybsze organizowanie szkół, lecznic, dożywianie dzieci głodnych.
5 lipca 1946 r. w Gródku nad Bugiem patrol ośrodka nr 3 uprowadził i „zlikwidował” za współpracę z władzami kierownika miejscowej szkoły, Wacława Klimczuka. (Historycy IPN, pisząc o zbrodniach dokonywanych przez zbrojne podziemie, używają określenia „zlikwidowali”. O „likwidowanych” przez nich dzieciach nie wspominają w ogóle).
Dzisiaj ziemię Podlasia zdobią rozliczne pomniki, tablice i ulice poświęcone tym bandytom. Hołdy składają im organizacje dziecięce i młodzieżowe, ochotnicze straże pożarne, przedstawiciele władz samorządowych i państwowych, dostojnicy kościelni.
W internecie tworzymy symboliczny pomnik z podpisów dla tych, którzy podjęli trud dźwigania kraju z ruin i służbę ludziom i za to z rąk „żołnierzy wyklętych” pozbawieni zostali życia. III Rzeczpospolita nie szczędzi dzisiaj obelg i szyderstw pod ich adresem, lekceważy ich poświęcenie i dorobek, a nawet ofiarę życia, uwłacza ich pamięci.

Odbudowywałby Pan czy chodził z naganem?
Pan, Panie Prezydencie, 1 marca ubiegłego roku powiedział o swoim ojcu: Jako podporucznik w armii Berlinga zakończył walkę w Dreźnie, postanowił wstąpić do partyzantki antysowieckiej. Nawiązał kontakt z konspiracją w Częstochowie. Ale spotkał tam jednego mądrego człowieka, który mu powiedział: Ty lepiej nie idź do lasu, bo takich jak Ty jest tam dużo. Idź na studia. I tym uratował go przed wszystkimi konsekwencjami, dalszym dramatem, który był udziałem właśnie Żołnierzy Wyklętych”.

Panie Prezydencie!
Gdyby nie było tych, którzy patriotyzm powojenny pojmowali jako potrzebę włączenia się na rzecz odbudowy kraju, nie byłoby przecież uczelni. Nie byłoby nawet szkół podstawowych.
Gdyby był Pan, Panie Prezydencie mieszkańcem Podlasia, zapewne w czasie wojny byłby Pan w Armii Krajowej, ale co robiłby Pan - ojciec pięciorga dzieci - po zakończeniu wojny? Odbudowywałby Pan np. szkoły czy chodził z naganem po terenie i strzelał do tych, którzy te szkoły organizowali ?
Pan Prezydent powiedział: Uczyńmy wszystko, aby Dzień Flagi był dniem jednoczącym Polaków. Czy pierwszym krokiem nie powinno być ponowne zdefiniowanie pojęcia patriotyzmu oraz rzetelna ocena postaw i dokonań okresu powojennego, oddanie sprawiedliwości i honoru patriotom, którzy odbudowywali kraj, a cześć i chwała żołnierzom niezłomnym, mordowanym i prześladowanym przez aparat bezpieczeństwa, ale nie zhańbionym dokonanymi zbrodniami na niewinnych, bezbronnych ludziach ?
W imieniu tej części narodu, która podziela takie przekonania, pozwoliłam sobie wystosować ten otwarty list do Pana Prezydenta.

Krystyna Badurka-Rytel

Dziennik Trybuna 111- 112/2014. S.10Krystyna Badurka-Rytel

Stowarzyszenie Emerytów i Rencistów Policyjnych w Elblągu 2013 | ul Królewiecka 106
Projekt i wykonanie: Noatun